Drużyna przybiła do przystani w Vetrvik tuż przed zmrokiem. Na polecenie Snærulfa wskazano im jedną z chat nieopodal głównego placu. Prokrustir wszedł do środka bez słowa, rzucił swój bagaż na klepisko i przez chwilę w milczeniu patrzył w ogień. Wiedział, że jutro o świcie stanie naprzeciw Snærulfa.
Reszta drużyny zajęła się porządkowaniem ekwipunku i ostrzeniem broni. Choć to nie oni mieli walczyć, wszyscy czuli napięcie i powagę nadchodzącego starcia. Noc w Vetrvik znów miała być niespokojna.